niedziela, 28 grudnia 2014

(nie)idealne święta

Czytając wpisy o cudownych świętach, oglądając piękne i radosne zdjęcia ogarnął mnie wielki żal... Myśląc o minionym roku, jestem zła na siebie, że nie wszystko jest tak jak powinno. Nie będę koloryzować, lukrować, że życie jest wspaniałe, że jestem szczęśliwa. Jedynym powodem dla którego człowiek trzyma się w całości jest miłość do dziecka.
Moje święta nie były udane, bo ile razy można się pokłócić z mamą przed Wigilią? Ile razy można patrzeć na bliskie osoby czuć żal i pustkę? Jak długo można udawać, że jest się szczęśliwą rodzinką?
Mam wrażenie, że cały świat wypiął się na mnie centralnie dupą, że wszystko co robię, co chcę zrobić z góry spisane jest na straty. Ilekroć nie wezmę się "w garść" tyle też razy ląduję na dnie, Odwracając medal na drugą stronę, myślę że może być rada na całe zło. Magiczne słowo "WSPARCIE",  coś co jest mi ostatnimi laty obce. Słysząc krytykę na każdym kroku, nie da się po prostu normalnie żyć. Można dzień, dwa, miesiąc, ale nie codziennie. Otwierać rano oczy z perspektywą, że czy zrobisz coś czy nie to i tak będzie źle, nikt Cię nie pochwali, nikt nie przytuli jak coś się nie uda tylko da Ci w kość. Ten kto twierdzi, że krytyka wzmacnia, chyba nie wie co mówi.
Także kończę optymistycznym akcentem. Życzę Wam, aby ten Nowy Rok przyniósł mnóstwo radości i prawdziwej nie udawanej miłości.