środa, 12 lutego 2014

Butelkowa mama, nie z wyboru lecz z przymusu.

Dzisiaj post o tym jak zaczęła się nasza przygoda z butelką, a stało się to bardzo wcześnie, bo zaraz po wyjściu ze szpitala. Zacznijmy więc od początku, poród- cc po trzech dniach usilnego wywołania porodu poprzez podawanie mi oksytocyny i różne inne dziwne zabiegi, które zapomnieć chce. Mała O. urodzona w środę, pierwsze przystawienie, a raczej zostawienie mi O. po ok. 1-1,5h po cięciu. Położna położyła mi ją bokiem, pod ramieniem żeby dziecko "possało" no niestety possać nie mogło, bo ja ruszyć się nie mogłam, a piersi moje do sporych nie należą, więc szans nie było żeby do cycka "dopełzała". Położna powiedziała: "przyjdę za 20 min", przyszła za 2h. Następny dzień, pokarm w ilości 2-3 krople na godzinę, ale położne twierdziły, że się pojawi ja w sumie też żyłam taką nadzieją. Kazali pić mnóstwo wody, piłam 5 litrów do tego herbatki na laktację. Mała po 5 dniach spadła bardzo na wadzę, położne praktycznie nie chciały ją dokarmiać, a u mnie pokarmu nie było i nie było. Byłam na skraju załamania, a nie miałam żadnego wsparcia ze strony personelu. Karmienie było dla mnie bolesne, bo karmiłam w pozycji siedzącej, innej mi nikt nie pokazał, a ja sama nie wiedziałam nic, a rana bolała okrutnie. Nasza przygoda skończyła się igłą w głowie i nawadnianiem małej. Kiedy wyszłyśmy z oddziału byłam rozczarowana i zła na personel, że mi nie pomogły, nie wiedziałam co zrobić, jak sobie dam radę w domu kiedy pokarmu nie ma już tydzień i nie zapowiada się, żeby był... Postanowiłam mleko modyfikowane, innego wyjścia nie mam. Wiem, poddałam się szybko może przez personel, może przez zmęczenie po cc. Mała O. od razu przyjęła MM kupiliśmy Bebiko 1 i było super, na wadze przybierała prawidłowo, kupki w porządku, żadnej kolki bóli brzuszka, noce przesypiane. Stwierdziłam, że chyba dobrze wybrałam.. Jednak jeżeli kiedyś będę mieć drugie dziecko, będę walczyć o pokarm może trochę dłużej, a może nie będzie problemów i pokarm pojawi się sam. Jestem dobrej myśli, a mała O. rozwija się prawidłowo na mm, nie należy do grubasków chociaż lubi sobie zjeść, choroby też nas omijają jak na razie. Wyrzutów sumienia już nie mam, że nie karmię piersią, pozbyłam się ich szybko, wolałam żeby dziecko było najedzone i spokojne. Chciałam dla niej przecież jak najlepiej.

poniedziałek, 10 lutego 2014

6/52

Mała O. u babci, mama zaraz do pracy, tata w pracy.
Po weekendzie zapowiada się ciężki tydzień.

Kolejne z cyklu portretów dodajemy z małym opóźnieniem.


czwartek, 6 lutego 2014

18 rzeczy, które rodzic zrobił chociaż raz!

Ostatnio dzięki tacie O. znalazłam świetny artykuł :D Możecie go przeczytać tutaj. Mimo, że mój staż rodzicielski nie jest oszałamiający, to przyznam się, że kilka punktów już udało mi się zrobić. Ciekawa jestem czy Wam też :D
U nas odhaczone punkty to: 1, 2, 6, 7, 9, 11 (dzisiaj kilo cukru wylądowało na podłodze, gdy odwróciłam się żeby odstawić szklankę), 14, 16, 18 :D

Odnośnie punktu #14. Wykorzystałeś je do poprawienia sobie humoru. ;)

wtorek, 4 lutego 2014

zimowo=sankowo

Mała O. zasmakowała chodzenia po śniegu, w niedzielę wybraliśmy się z babcią na sanko-spacer. Obawiałam się, że będzie uciekała z sanek, ale zupełnie niepotrzebnie. Z chodzeniem po śniegu radzi sobie można powiedzieć, że wręcz świetnie... No i tu pojawia się problem chyba stwierdziła, że skoro umie chodzić to po co jej wózek! Dzisiejsze wyjście do sklepu zamiast trwać 15-20 minut to zeszło nam dobrą godzinę, bo mała uznała, że w wózku nie siądzie i już!
Wrzucamy zdjęcia z niedzielnego spaceru.





Nasz łup lumpeksowy z zeszłego tygodnia, trampki za 3 zł ;)



sobota, 1 lutego 2014

Czekoladowe potwory

Codziennym rytuałem stało się u nas w domu oglądanie tzw. "programów śniadaniowych". Praktycznie codziennie jest w nich o dzieciach, a to małych, a to dużych. Zauważyłam, że dosyć często pojawia się temat żywienia, a co za tym idzie promowanie stwierdzenia: czekolada= zło! Ciekawa jestem jakie Wy macie podejście do sprawy podawania dzieciom słodyczy? Kolejną rzeczą, którą zauważyłam wśród otoczenia to, że wiele osób zaczyna traktować to jak temat tabu! Dajesz dziecku czekoladę ?! Jesteś złą matką. Tak daję dziecku czekoladę! Przyznaję się bez bicia, ale dlaczego mam z tego robić sekret, prędzej czy później nasze dzieci i tak posmakują słodyczy nawet, gdy będziemy je chronić to w przedszkolu czy szkole będą miały z tym styczność. Grunt to zachować zdrowy rozsądek. Mała O. nie dostaje słodyczy jako nagrodę, po prostu 2-3 razy w tygodniu po obiedzie, a przed podwieczorkiem (razem z mamą) wcina kinderka :D Chętnie poznam Wasze zdanie. Pozdrawiamy.